Wyobraź sobie kruche, listkujące ciasto, a w środku świetny farsz z boczniaków i orzechów włoskich [najlepiej samodzielnie rozłupanych]. Zrobiłam je obok maminych uszek z kapustą i grzybami do barszczu wigilijnego jako pewną nowość - przez ostatnie 2 lata robiłam paszteciki krucho-drożdżowe. Mama tuż po degustacji mówi, że te paszteciki są najlepsze jakie jadła w życiu. Mi nie wypada tak mówić, ale myślę podobnie :) Mój brat zaś przyszedł do kuchni podglądając jak się je robi - to znak, że naprawdę zdobyły uznanie. Stosunkowo niewiele z nimi pracy - zwłaszcza w porównaniu do uszek. Na ciasto francuskie domowej roboty jeszcze nigdy się nie porwałam - wydaje mi się, że za dużo z nim zachodu, ale ciasto półfrancuskie, które w smaku jest w smaku niemal identyczne, to bułka z masłem. Zagniatanie to raptem kilkanaście minut, a ciasto rewelacyjnie się wałkuje.
Koniecznie zrób je na maśle. Margaryna będzie wyczuwalna i popsuje efekt smakowy. Ten przepis będzie od tej pory moim prywatnym klasykiem świątecznym, obok m.in. piernika staropolskiego.
Paszteciki półfrancuskie z boczniakami i orzechami włoskimi
Składniki na ciasto [na ok. 70 pasztecików] z wcześniejszego przepisu na blogu:
- 45 dag mąki
- 45 dag zimnego masła
- 2 jajka lub 2 żółtka [użyłam 2 średnich jajek]
- 20 dag gęstej śmietany lub świeżego twarogu [raczej wilgotnego] - w zależności od rodzaju ciasta [użyłam twarogu zmielonego tłustego firmy President]
- szczypta soli
Wykonanie:
Na stolnicy siekamy przesianą mąkę z zimnym tłuszczem. Dodajemy żółtka lub całe jajka, zmielony ser twarogowy oraz sól.
Wyrabiamy ciasto za pomocą noża (nie powinno rozgrzać się od ciepła rąk), a następnie formujemy kulę.
Wkładamy kulę do podsypanej mąką miski, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce - na 30 minut. Po tym czasie optycznie podzielmy ciasto na trzy części - wyjmując tylko jedną część z lodówki do wałkowania. Ciasto wałkujemy na podsypanej mąką stolnicy jak na pierogi- na grubość ok. 3mm - starając się zrobić prostokąt o krótszym boku ok. 12-13 cm.
Nożem odcinamy ciasto tak by zostały równe boki z każdej strony. Takie "resztki" ciasta przechowujemy w lodówce.
Na środku prostokąta z ciastem wyłożyć zimny farsz z boczniaków i skleić ciasto przykrywając farsz - farsz będzie na środku. Patrz - zdjęcie.
Powstały rulon dzielimy nożem na kawałki o szerokości 3cm, przekładamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę, smarujemy wierzch mlekiem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 250 stopni C na 7-8 minut. Nie zaglądamy do piekarnika w trakcie pieczenia, bo ciasto może opaść.
Najlepiej podawać je na ciepło. Tuż przed podaniem można je odgrzać w piekarniku [byle nie w mikrofalówce] - tylko warto je przykryć folią aluminiową, by się nie spaliły. Jak najbardziej można je mrozić.
Przepis na farsz - jak w pierogach z boczniakami:
- 750g boczniaków
- 1 i 1/2 dużej cebuli
- 9 ząbków polskiego czosnku
- 9 łyżek posiekanej natki pietruszki
- 180g orzechów włoskich
- 6 łyżeczek [2 łyżki] octu balsamicznego
- 3 łyżeczki masła
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- sól, pieprz
Wykonanie farszu:
Przygotować nadzienie: cebulę pokroić w drobną kostkę i wraz z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, podsmażyć kilka minut na oliwie, dodać posiekane drobno grzyby, drobno posiekane malakserem orzechy włoskie i łyżeczkę masła. Przyprawić solą, grubo mielonym pieprzem i octem balsamicznym. Dusić ok. 15 minut na małym ogniu, pod koniec dodać posiekaną natkę. Odstawić do ostygnięcia (!).
UWAGA:
Farszu starczyło mi na 59 pasztecików z 70, które zrobiłam, więc albo mniej hojnie nakładajcie nadzienie, albo zróbcie farsz z kilograma boczniaków, a w razie czego pozostały farsz zjecie z pieczywem. Ja pozostałe ciasto zrobiłam z marmoladą.
Doskonałe!
OdpowiedzUsuńPasztecikiem się częstuję, bo uwielbiam takie:)
OdpowiedzUsuńRadosnych i spokojnych świąt:)
Uwielbiam paszteciki a to nadzienie bardzo mi się podoba. Wesołych Świąt!!
OdpowiedzUsuńozzie, Aniu - wzajemnie - Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńJa wczoraj też piekłam paszteciki, ale z kapustą i z grzybami :) Wesołych, pięknych świąt Ci życzę!
OdpowiedzUsuńNino, śledzie pierwsza klasa, mam ochotę na te z imbirem -pewnie sięskuszę. Paszteciki tez mnie ujeły, są inne, oryginalne.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ciepłe i wszystkeigo naj w 2011 :)
Aniu, są oryginalne i dodałabym... lekkostrawne, bo te z grzybami to niekoniecznie. Te śledzie bardzo mi smakowały, ale mam dla Ciebie dwie rady: odczekaj minimum 4 dni przed jedzeniem [u nas z każdym dniem były lepsze, a prawdziwy smak osiągnęły w czwartej dobie i drugą: ułóż je lepiej w słoiku - smaki bardziej się przenikają niż w salaterce...]. Aniu, i ja Tobie ślę pozdrowienia i życzenia noworoczne. A wiesz, że ja mam teraz egzamin końcowy? Przydadzą się kciuki...
OdpowiedzUsuńKomarko - czyli u Ciebie było tradycyjnie :)
ale smacznie wyglądają:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń