Rozgrzewająca, sycąca potrawa, służąca za cały obiad lub kolację. Niezwykła mieszkanka smaków, pełna mięsa, posypana moimi ulubionymi ziołami - świeżą kolendrą. Cynamon i anyż dodają zupie niezwykłego smaku i aromatu (gotujący się rosół pachnie niesamowicie) - nie można ich pominąć, podobnie każdy ze składników, którym posypuje się zupę przed podaniem jest tu potrzebny. Bardzo polecam. Jeszcze nie jadłam w Polsce lepszej zupy Phõ. Przepis z magazynu "Olive" (styczeń 2005), przewidziany na 4-5 porcji - moim zdaniem jest ich więcej. Makaronu można dać trochę mniej. Przygotowanie 2,5 godziny (w tym 2 godziny - gotowanie rosołu).
Phõ (Pho) czyli wietnamska zupa z wołowiną i makaronem
Składniki:
- 1 duża cebula, obrana
- 3cm korzeń imbiru, obranego ze skórki
- 1,5 kg wołowiny z kością* (np. pręgi)
- 2 gwiazdki anyżu
- 2 nieobrane duże ząbki czosnku
- 1 laska cynamonu
- 2-3 łyżki sosu rybnego** [dałam 3]
- 1 cytryna
- 150g wołowiny na befsztyk
- 450g makaronu ryżowego - wstążki [waga suchego makaronu] - można dać mniej
- pieprz, sól
Zupę serwujemy z dodatkami:
100g kiełków fasoli mung
4 cebul dymek, drobno pokrojonych [dałam czerwoną cebulę, pokrojoną na pióra]
mały pęczek kolendry, drobno pokrojonej [koniecznie świeżej]
2 papryczki chili, wypestkowane i drobno pokrojone***
1 cytryna [a jeszcze lepiej limonka], podzielona na cząstki****
*kupienie wołowiny z kością z części nadającej się na rosół jest bardzo trudne. Użyłam pręgi - bez kości w ilości 1,5 kg oraz ok. 0.5 kg kupionych oddzielnie kości wołowych
** do kupienia m.in. w sklepach z żywnością orientalną i supermarketach
*** ilość zależna od indywidualnych upodobań
**** na 1 porcję 1 cząstka cytryny
Wykonanie:
Cebulę przekrój na pół, podpiecz ją oraz imbir na brązowy kolor na suchej patelni - na dużym ogniu. Cebula ma nabrać ciemnego koloru z zewnątrz.
Wołowinę (na rosół) pokrój na kawałki i wraz z kośćmi włóż do dużego garnka. Dodaj cebulę, imbir, gwiazdki anyżu, czosnek i laskę cynamonu.
Dodaj 3,5 litra wody i doprowadź do wrzenia. Zredukuj ogień i gotuj na bardzo małym ogniu przez 2 godziny. Usuń pływający tłuszcz (najłatwiej zbiera się "oka" - tworzące się, gdy rosół postoi w chłodzie).
Wyjmij mięso z rosołu, pokrój na małe kawałki. Kości wyrzuć.
Rosół odcedź (najlepiej także z użyciem gazy), włóż do niego z powrotem ugotowane mięso. Ponownie doprowadź do wrzenia, dopraw solą i pieprzem. Dodaj sos rybny i sok wyciśnięty z 1 cytryny, zmniejsz ogień.
Wołowinę (na befsztyk) pokrój na bardzo cienkie plasterki - ok. 1-1,5 milimetra, odłóż.
Przygotuj makaron ryżowy - według instrukcji na opakowaniu.
Przygotuj dodatki do zupy: kiełki fasoli, dymkę, chili, cytrynę i kolendrę.
Makaron ryżowy rozdziel do miseczek (bezpośrednio przed spożyciem). Połóż na makaron pokrojoną surową wołowinę i zalej gotującym się rosołem (wołowina się wówczas "ugotuje"). Dodaj kiełki fasoli, dymkę, kolendrę, chili.
Serwuj z cząstką cytryny/limonki (z której następnie wyciśnij sok do zupy).
Całość ma ok. 2100 kcal.
Taka zupa to zdecydowanie coś dla mnie!
OdpowiedzUsuń:) mogę tylko polecić
OdpowiedzUsuńpzdr Aniu!
Zupa Pho byla pazdziernikowym wyzwaniem Daring Cooks, na ktory sie niestety nie zalapalam, czego bardzo zaluje. Obiecalam sobie, ze i tak ja zrobie, a teraz widze ja u ciebie :) Wyglada pyszniutko. Chyba nie mam juz na co czekac tylko barc sie do roboty i gotowac :)
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie Ninka! Zapisuję na listę "do zrobienia" :)
OdpowiedzUsuńKinga, Monikucha - ta zupa jest w pierwszej piątce najlepszych zup, jakie jadłam :)
OdpowiedzUsuńoczywiście możecie wydłużyc czas gotowania rosołu i dać limonkę zamiast cytryny (będzie wtedy nawet bardziej wietnamskie)
Nino, a ja bardzo chciałam spróbować pho już od dawna... Ale tyle tu składników, że chyba mi się nie uda tego wykonać!
OdpowiedzUsuńPopatrzę więc sobie :)
Cześć Nino, ponieważ mamy bardzo podobną fascynację Tajskim/Orientalnym jedzonkiem, pozwalam sobie na ten komentarz.... Zupa Pho, typowo, jest podawana z limonką (nigdy z cytryną - przynajmniej w oryginalnych wersjach, których doświadczyłam) i z Tajską bazylią (ma smak/aromat cynamonowo/anyżowy).... Przygotowuje się ją nie tylko z wołowiną, ale można również z innymi mięsami i owocami morza, albo z wegetariańskim tofu (uwielbiam wszysktie opcje, w zależności od nastroju, hihihihi, i polecam próby z innymi składniakami, mniam!). Musze przyznać, że nigdy nie spotkałam się z gotowaniem ryżowego makaronu, a tylko z jego moczeniem w gorącym wywarze (kiedyś używałam wody, ale w pewnym momencie "zmądrzyłam się" i teraz używam wywaru zupowego (jaki mam pod ręką, np. część wywaru na Pho),ponieważ ten makaron łatwo "łapie" smaki z płynów i jest lepszy przygotowany w ten sposób (według mnie, oczywiście ;=) )....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe tych komentarzy.... Czytam Twój i innych blogi, przygotowując się na stworzenie mojego własnego (ohhhh, może latem mi sie uda....).
Pozdrawiam Ciebie i całą społeczność blogowiczek(ów),
wsamrazik
wsamrazik, ależ oczywiście, że nie mam Ci za złe komentarza do przepisu
OdpowiedzUsuńpo pierwsze - niestety jeszcze nie byłam w Hanoi (choć marzy mi się wyprawa w tamte rejony świata) i nie próbowałam oryginału, więc jeśli ktoś próbował pho na miejscu, na pewno wie lepiej ode mnie
przepis nie jest mój, a widać, że należałoby go udoskonalić, jeśli będę robić tę zupę drugi raz, kupię limonkę, no i tajską bazylię (widziałam ją jak na razie tylko w książkach o kuchni azjatyckiej, ale prawdopodobnie znajdę ją gdzieś w W-wie)
hehe - odnośnie makaronu - oczywiście, że zalewa się go wodą i czeka aż będzie miękki - nigdy nie gotowałam (żeby nie było), więc chyba zmienię przepis i napiszę po prostu żeby go "przygotować" a nie "ugotować"
powiem Ci tak - dziękuję zawsze za wszelkie uwagi i sugestie, to nie jest kółko wzajemnej adoracji ;) a ja nie pozjadałam jeszcze wszystkich rozumów i nadal kulinarnie się uczę
jeśli lubisz gotować, załóż bloga - gorąco zachęcam - przecież możesz go prowadzić kiedy chcesz. Przede wszystkim prowadzi się go przecież dla siebie. To najlepsza książka kucharska, bo nigdy się nie zgubi. Już koniec z zapisywaniem przepisów do zeszytu, bądź (o zgrozo!) na karteczki, które zawsze się gubią... Oj znam to z domu, kiedy przed większymi uroczystościami szukaliśmy przepisu na coś tam, bo przecież był gdzieś włożony między stronami książki kucharskiej :)
Wiesz co dał mi mój blog- nieprawdopodobny wręcz wzrost wiedzy kulinarnej - bo czytam inne blogi, przeglądam strony kulinarne, książki i czasopisma w poszukiwaniu TYCH smaków. A wiesz, niezwykłą satysfakcję daje fakt, że są osoby, które czasem ugotują coś z mojego bloga i dają mi o tym znać :))) [oczywiście wiem głównie o wyczynach kulinarnych moich prawdziwych znajomych]
napisałam o Hanoi, bo ta zupa w oryginale nazywa się Hanoi beef noodle soup :)
OdpowiedzUsuńkoleżanka, która była w Wietnamie, mówiła mi że Pho jedzą tam nawet na śniadanie, prawda?
sam ją jadłem na śniadanie w towarzystwie Wietnamczyków w Hanoi jak i w Sajgonie.
UsuńOni ją jedzą o każdej prze doby. Sam jadłem ok. 3 rano. Pycha.
Nino,
OdpowiedzUsuńNiestety nie byłam jeszcze w Wietnamie, a pisząc o oryginalnej zupie Pho miałam na myśli gotowaną przez Wietnamczyków (często bardzo krótko będących w US, gdzie mieszkam).
Oczywiście można polemizować, że tylko w Wietnamie można jeść ich oryginalne potrawy, ale to tak jakby stwierdzić, że polskie jedzenie jest tylko dobre w Polsce.....
Uwielbiam gotować i wszystkim moje potrawy smakują (nawet czasami moim "Staruszkom", chociaż są bardzo konserwatywni jeżeli chodzi o jedzenie)....
Dzieki za zachętę o stworzenia bloga.... Niestety nie zabiorę się do tego przed latem, bo mam do wykonania niezwykle ważną rzecz, a blog by mnie od tego odciągał (wiem to na 100%, hihihihi)....Ale planuje go jako nagrodę za pozytywne rezultaty mojej pracy..... Mam plany, żeby był nie tylko o jedzeniu, pieczeniu, czy gotowaniu, ale generalnie o zdrow(sz)ym podejściu do życia..... szukam ciekawego tytułu (przetłumaczalnego na angielski, bo chcę go prowadzic w dwóch językach - moi amerykańscy przyjaciele ciągle mnie proszą o napisanie książki kulinarnej, albo właśnie stworzenie strony z moimi "odkryciami").... jeżeli masz jakieś fajne pomysły, to była bym wdzięczna....
Po stworzeniu bloga na pewno wyślę Ci zaproszenie.... Pozdrówka z Portland
... zapomniałam dodać, że jeżeli będziesz miała problemy ze znalezieniem Tajskiej bazylii to moge poszukać tutaj jej nasion i przesłać do PL.... myślę, że można by ją też zastapić czekoladową miętą (oczywiście roślinką, a nie miętą moczoną w czekoladzie, hihihih).... poza tym chyba można dostać w supermarketach kostki do zupy Pho (to sugestia dla tch, którzy mają kłopot z zakupem wszystkich składników)....
OdpowiedzUsuńodnośnie tajskiej bazylii - jeszcze prawdę mówiąc nie szukałam, dziękuję za tę propozycję, to bardzo miło, ale postaram się nie robić Ci kłopotu...
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o kostki do zupy Pho - nie widziałam, na pewno nie w Polsce; ale to chyba nie to samo...
czy możesz zerknąć na ten przepis na Pad Thai? http://www.nytimes.com/2010/04/22/dining/21minirex.html?src=me&ref=homepage
[i powiedzieć mi jak go oceniasz]
nie tylko w Wietnamie można jeść oryginalne potrawy, ale pewnie jakość i świeżość składników tam są nieporównywalne - przynajmniej jesli chodzi o rynek polski, bo w USA wszystko jest (a w WholeFoods na pewno ;) ) i trudniej jest nam odtworzyć ichni smak
natomiast bez wątpienia najlepszą kuchnię wietnamską robią Wietnamczycy, włoską Włosi itd
zazdroszczę Ci tego, że mieszkasz w USA pod względem kulinarnym (wiele wspaniałych restauracji) i pod względem dostępności składników
hmm, co do nazwy - nie jestem w tym dobra, ale pomyślę
to ja koniecznie czekam na link
życzę powodzenia w realizacji tej ważnej rzeczy
pzdr
Nino,
OdpowiedzUsuńNie było by sprawy z poszukaniem tych nasionek.... decyzja zależy od Ciebie.... Oczywiście, że kostki to nie to samo, ale całkiem niezła alternaywa dla tych, którzy nie maja dostępu o wszystkich składników (tak jak pisałam powyżej)...
Ten przepis na Pad Thai ma składniki, które mnie troche zaskoczyły (mód, ocet, kapustę chińską)... no, ale chyba trzeba spróbowac, zanim się wyda opinię.... polecam dla porównania ten przepis (oczywiście dodałabym jeszcze krewetki, bo bez nich nie wyobrażam sobie Pad Thai [kiedyś nawet jadłam i innymi owocami morza i było SUPER]:
http://thaifood.about.com/od/quickeasythairecipes/r/onepagechickpad.htm
Sama go nie próbowałam, ale wygląda na to, że ma prawie wszystkie składniki, których ja używam do robienia tej potrawy.... nnie moge znależć mojego przepisu, więc albo go nigdy nie spisałam, albo gdzieś "wsiąkł".... jeżeli znajdę, to prześlę...
dzięki za życzenia...
również pozdr
... nie dałam za wygraną... no i znalazłam właśnie (mam chyba z dużo najróżniejszych przepisów ;=)) ten mój ulubiony...trochę przydługawy, bo ma dużo ciekawych informacji:
OdpowiedzUsuńPad Thai from Bangkok (4 servings)
This Pad Thai recipe is how you actually find it in Bangkok and comes from testing hundreds of different variations from food carts all over the city. Pad Thai is the ultimate street food. While "street food" may sound bad, food cart cooks are in such a competitive situation, with such limited space, ingredients and tools they need to specialize in a dish or two just to stay in business. The best of these cooks have cooked the same dish day-after-day, year-after-year, constantly perfecting it. Great Pad Thai is dry and light bodied, with a fresh, complex, balanced flavor. I've never actually seen the red, oily pad thai in Thailand that is common in many western Thai restaurants. The ingredients listed below can be somewhat intimidating but many are optional. If you would like to make authentic Pad Thai, just like in Thailand, use all the ingredients. You will need a large wok, or a deep frying pan.
• 1 lime
• 2 eggs
• 2 tbsp fish sauce
• 1 tsp ground dried chili pepper
• ground pepper
• 6 cloves garlic minced
• 1 shallot minced
• 1 tbsp fresh minced ginger
• 4 tbsp brown or cane sugar
• 4 tbsp tamarind
• 1 package rice noodles
• 4 tbsp vegetable (or peanut) oil
• 1 lb shrimp
• 2 lb chicken breast or boneless, skinless thigh ( sliced thinly)
• 1 cup chopped cilantro
• 4 tbsp peanuts (roasted and crushed)
• 1 1/3 cups bean sprouts
... niestety, nie udało się całości opublikować w jednym poście - tutaj reszta:
OdpowiedzUsuńBy far, the trickiest part is the soaked noodles. Noodles should be somewhat flexible and solid, not completely expanded and soft. When in doubt, under soak. You can always add more water in the pan, but you can't take it out. Shrimp can be substituted or omitted. In this recipe, pre-ground pepper, particularly pre-ground white pepper is better than fresh ground pepper. For kids, omit the ground dried chili pepper. Tamarind adds some flavor and acidity, but you can substitute white vinegar. The type of extra firm tofu called for this recipe can be found at most oriental groceries in a plastic bag, not in water. Some might be brown from soy sauce, but some white ones are also available. Pick whatever you like. If you decided to include banana flower, cut lengthwise into sections (like orange sections). Rub any open cut with lime or lemon juice to prevent it from turning dark.
The original Pad Thai recipe calls for crushed roasted peanuts. However, many people in Thailand avoid eating peanuts because of its link to cancer.
Soak the dry noodles in lukewarm water while preparing the other ingredients, for 5-10 minutes. Julienne tofu and cut into 1 inch long matchsticks. When cut, the extra firm tofu should have a mozzarella cheese consistency.
Chop up Chinese parsley (cilantro) with stems. Set aside a few fresh leaves for a garnish. Rinse the bean sprouts and save half for serving fresh. Mince shallot, ginger and garlic together.
Use a wok. If you do not have a wok, any big pot will do. Heat it up on high heat and dry roast the peanuts until slightly browned and remove them from the wok. Add oil and when hot add shallot, garlic, ginger, and chicken (and/or tofu) and stir them until they start to brown. Add tamarind, sugar, fish sauce, and chili pepper. Stir. The noodles should be flexible but not expanded at this point. Drain the noodles and add to the wok. Stir quickly to keep things from sticking. The heat should remain high. If your wok is not hot enough, you will see a lot of juice in the wok at this point. Turn up the heat, if it is the case. Make room for the egg by pushing all noodles to the side of the wok. Crack the egg onto the wok and scramble it until it is almost all cooked. Fold the egg into the noodles. Add shrimp and stir. Add bean sprouts, chopped cilantro. Stir a few more times. The noodles should be soft and very tangled. Pour onto the serving plate and sprinkle with peanuts. Serve hot with the banana flower slice and a wedge of lime on the side and raw Chinese parsley (cilantro) and raw bean sprouts on top. As always, in Thailand, condiments such as sugar, chili pepper, vinegar and fish sauce are available at your table for your personal taste. Some people add more pepper or sugar at this point.
smacznego powodzenia
Pragne zabrac glos co do Pho.
OdpowiedzUsuńMoja druga (lepsza) polowa jest z WIetnamu. O gotowaniu tegoz specjalu wie absolutnie wszystko. Musze potwierdzic, ze jest to rowniez danie sniadaniowe- jak najbardziej.
Od bladego switu szanujace sie gospodynie zabieraja sie za jego gotowanie.
Generalnie, wariacji zupy jest mnostwo, wlacznie z wersjami opartymi na wszelkiej masci "wnetrznosciach".
Z przykroscia przyznaje, ze nasze Polskie flaczki, przy ich wietnamskiej wersji bledna.
Co do dodatkow, oprocz kielkow i bazylii (optymalnie tajskiej, o fioletowym odcieniu lisci), oraz limetki i chili, spotyka sie jakze swojska przysmazona, posiekana w kostke cebulke, czy drobno poszatkowana biala kapuste. Oczywiscie dodatki sa zalezne od konkretnej odmiany Pho, czy tez jego wykonawcy.
Wazna jest, oprocz przygotowania i podania, atmosfera przy jedzeniu... knajpa to jedno. A powrot do domu i wspolne zawijanie Pho ugotowanego troskliwie prze Kochanie w domciu to natomiast calkiem inna spiewka :-). Serdecznie polecam...
dziękuję Wam dziewczyny za ważny wkład do dyskusji o pho - co najmniej kilka osób dziennie wchodzi z google szukając na tę zupę [jak najlepszego] przepisu,
OdpowiedzUsuńszerzycie wiedzę o pho ;)
kusi mnie by zrobić tę zupę raz jeszcze... bo to dla mnie po prostu mistrzostwo świata - Wietnamczycy mają niezły towar eksportowy!
wsamraziku - wraz z nastaniem jesieni, Pad Thai kusi - w lecie rzadko decyduję się na azjatyckie smaki z uwagi na dostępność rodzimych warzyw, teraz targowiska pustoszeją już :( zobacz jak sporo się zmieniło od wiosny, zastanawiałaś się nad blogiem, teraz już go masz :)
W Hali Gwardii za Halą Mirowską jest sklep Wietnamski tam kupisz tajską bazylię (i nie tylko). Na miejscu jest mały barek gdzie serwują (nie tak wyrafinowaną jak w Twoim przepisie) gorącą pho. Z kulinarnymi pozdrowieniami
OdpowiedzUsuńdziękuję maxymilian - już odkryłam ten sklep [od czasu publikacji], a wiesz, na jednym ze stoisk handlowych pod Halą można kupić tajską bazylię na wagę
OdpowiedzUsuńhmm, zobaczę tę pho jak będę następnym razem, niestety nigdzie nie mogę spotkać prawdziwej pho, jestem na przykład rozczarowana zupą na Chmielnej - u słynnego Wietnamczyka ze stadionu dziesięciolecia - próżno szukać tam aromatu cynamonu i anyzu...
Hej
OdpowiedzUsuńOdnosnie sklepow to oprocz tego za hala mirowska, sa trzy sklepy na bakalarskiej (tam gdzie gielda kwiatowa) i moj ulubiony sklep na marywilskiej 44
Na bakalarskiej jest tez bar przy wejsciu same dziwne "polchinviet" jak to nazywam jedzenie,
ale jest tez pho calkiem niezla ;)
Mozesz tez sprobowac u dziewczyn na noakowskiego 14
Niedlugo zaczniemy publikowac na blogu (oprocz przepisow, swoja droga zachecam do wyprobowania) recenzje miejsc gdzie mozna cos zjesc i sklepow gdzie mozna kupic azjatykie skladniki.
Przepraszam za reklame, ale mam nadzieje ze trosze pomocy tez jest w tym komentarzu.
pozdrawiam
slodkokwasna.pl
ps czy Ty nie komentowalas przepisu na rybe? bo cos tak mi sie kojarzy, a teraz nie mam jak sprawdzic, cos sie blog wywalil albo ten komp jest nie ok.
Słodkokwaśna - o tak, odkryłam ten sklep na Marywilskiej - byłam raz w halach, po śniegowce i w zasadzie niewiele kupiłam, ale do sklepu zaszłam i zaopatrzyłam się w kilka produktów - mają dobre ceny
OdpowiedzUsuńsklepów na bakalarskiej nie znam - może dlatego, że to daleko [ja mieszkam w Sródmieściu]
dziękuję Ci za te informacje - w imieniu swoim i innych
daj znać [w komentarzu albo mailem] jak już zaczniecie publikować te recenzje
nie, to chyba nie ja komentowałam przepis na rybę
byłam przed chwilą na Twojej stronie, ale chyba jeszcze nie działa, prawda?
na bakalarska nie jest tak daleko
OdpowiedzUsuńwsiadasz w 9 i jedziesz ;)
strona dziala sprawdzalem przed chwila
i ta http://www.slodkokwasna.pl/ (wirtualna wycieczka po stadionowej alejce z przepysznym jedzeniem)
i blog tez
http://slodkokwasna.pl/blog/
co do recenzji to dam znac
i jedziesz, i jedziesz [aż jest ciemno ;)] - hehe, jak ja dawno nie jechałam tramwajem :) najczęściej samochodem, potem piechotą, potem autobusem - o tak, bywam przykładnym obywatelem - zwłaszcza gdy dojeżdżałam do pracy całe 9 minut
OdpowiedzUsuńblog faktycznie działa!
Droga Nino,mam pytanie.Ponieważ jestem fanką zupy PHO i przyrządzam ją to zastanawiam się czy zrobiona w danym dniu-równie dobrze smakuje na dzień następny? Zawsze zjadamy ją danego dnia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ela
Elu, jak najbardziej. To jest jak rosół, zostaje dobry co najmniej 3 dni :)
OdpowiedzUsuńPzdr
Jadłem tę zupkę w Hanoi i w Sajgonie. Powiedzieć o niej "niebo w gębie" to po stokroć za mało.
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis. Pozdrawiam.
mam nadzieję, że się przyda, pzdr
UsuńIdę gotować, wielkie dzięki za przepis :)
OdpowiedzUsuńproszę dać znać jak się udała :)
OdpowiedzUsuńZ tygodniowym opóźnieniem, ale jednak jestem i przyznaję, że zupa wyszła idealnie taka, o jakiej marzyłam i jaka powinna być. Rzec by można "cud, miód, malina"!
UsuńWitam. Cieszę się, że znalazłam tu przepis i wasze wskazówki. Właśnie ide do sklepu po składniki i zabieram się za gotowanie. Nie jadłam Pho jeszcze, ale nasłuchałam się tyle na jej temat, że ....jestem bardzo ciekawa smaku. Tylko ta surowa wołowina zalana gotująca się zupą? Spróbuję.Pozdrawiam. Nina- super blog.
UsuńAnonimowy, nie wiem dlaczego, ale przeoczyłam Twój komentarz, przepraszam :( Tak, to ma być surowa wołowina - pokrojona cieniutko jak kartka papieru ścina się pod wpływem wrzątku i de facto staje się ugotowana. Dziękuję za miłe słowa dotyczące bloga.
UsuńDaj znać jak Ci wyszła. W razie czego służę pomocą co do miejsca zakupu produktów - jest kilka sekretnych miejsc w W-wie (chyba, że jesteś spoza).
Luizjana - ogromnie się cieszę! Pzd
OdpowiedzUsuńsorki!!!!! ale kości wołowe do wywaru na zupę pho tak jak w Wietnamie gotujemy przez 20 do 24 godzin na małym ogniu bez dodatku mięsa wołowego.(informacja dla tych którzy chcą prawdziwej zupy - ikony Wietnamu). Do samego przyrządzenia składników do tej zupy też mam inne zdanie może dlatego że widziałem jak się ją gotuje w Wietnamie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpoproszę o szczegółowy opis co i jak - jak wygląda wg Ciebie prawdziwa zupa - jakie składniki itd. może się wspólnie czegoś nauczymy od Ciebie albo udoskonalimy przepis
Usuńnigdy nie byłam w Wietnamie, nie wymyśliłam też tego przepisu sama, natomiast wiem, że ta wersja zupy pho jest najlepsza jaką jadłam w Warszawie